Uniwersytet Trzeciego Wieku
Uniwersytet Trzeciego Wieku
Dziadkowie w rodzinie

13.09.2012

Dziś wstałam lewą nogą, wylałam na ulubione spodnie kubek mleka, pokłóciłam się z siostrą o łazienkę, z mamą o kieszonkowe, zapomniałam o pieniądzach na PZU. Na szczęście babcia załagodziła nasze poranne spory, starła z podłogi rozlane mleko, zrobiła kanapki do szkoły. Eh, co byśmy teraz zrobili bez babci i dziadka... Tata od roku pracuje w Belgii, mama cały dzień poza domem. Nawet nie byłoby z kim porozmawiać... Pomyśleć, że jeszcze kilka miesięcy temu nie chciałam, by się do nas wprowadzili. Znajomi mówili, że babcia i dziadek w domu to jakaś masakra. Ciągle narzekają, nieustannie ich coś boli, pouczają, zanudzają opowieściami o ich wspaniałej młodości i o tym, jak to kiedyś było wspaniale, a jak teraz jest źle. Z tymi moimi dziadkami coś chyba nie tak, na szczęście na moją korzyść. Tryskają energią, ciągle coś planują, żartują... Dziadek całe dnie spędza na dworze. Bez przerwy coś naprawia, dogląda ogrodu. Babcia eksperymentuje w kuchni, rozpieszcza nas ciepłymi obiadkami, piecze ciasteczka według swoich tajemnych receptur albo testuje przepisy z gazet. Mamie ubyło obowiązków, tata się mniej martwi, a babcia Zofia i dziadek Leon w końcu czują się potrzebni. Kilka dni temu babcia poprosiła mnie, żebym pokazała jej jak korzystać z komputera. Myślałam, że chodzi jej o działanie myszki i jakichś tam podstawowych aplikacji, ale ku mojemu wielkiemu zdumieniu, babcia z oburzeniem oznajmiła, że takie "głupotki" to ona już zna, że jej chodzi o korzystanie z Internetu

29.09.2012

Podziwiając babcię Zosię i dziadka Leona, zaczęłam dumać nad tym, ile jest we mnie ich cech, czy na starość też będę tak pogodna i energiczna jak moja babcia, czy będę tak cierpliwa jak kochany dziadziuś. Czy może będę miała reumatyzm jak moja druga babcia - Halinka... Tego nie wiem, ale wiem, że już teraz mają duży wpływ na kształtowanie mojego charakteru. To właśnie dzięki dziadkowi Leonowi pokochałam literaturę fantastyczną, a dzięki babci umiem piec pyszne ciasteczka i robić prawdziwe konfitury. Jak by to było bez takiego międzypokoleniowego kontaktu? Co by było z naszą tradycją? Rodzice to zupełnie coś innego niż dziadkowie. Mają mniej czasu i cierpliwości. To rodzice naszych rodziców wpajają nam świąteczne obrzędy, przekazują historię rodziny. To dziadkowie są skarbnicą doświadczeń, z której możemy czerpać, jeśli tylko zechcemy. Ja wiem, że jeśli nie ma mamy lub taty w pobliżu, mogę pójść do pokoju na parterze, zapukać do zielonych drzwi, wejść do pokoju pachnącego cynamonem albo miętą i podzielić się z babcią lub dziadkiem moimi radościami czy problemami.

2.10.2012

Nadszedł październik, nastała złota polska jesień. Minęły dni słoty i choroby. Mam nadzieję, że słoneczne dni będą jeszcze długo.

W szkole jest coraz lepiej, mam już dwie koleżanki, z którymi spędzam przerwy. Wczoraj dostałam czwórkę z polskiego i trójkę z fizyki. Bardzo cieszę się z tej trójki, bo dostałam ją z kartkówki, która była z lekcji, na której mnie nie było. Dziś nie mam czasu na pisanie, jutro mam test z mitologii, więc muszę nieco powtórzyć.

7.10.2012

Od kilku dni nie mogę dogadać się z mamą, nie chce dać mi na nowe dżinsy i bluzkę, którą upatrzyłam w jednym z okien wystawowych, które mijam, idąc do szkoły. Twierdzi, że nie potrzebuję tego, że są pilniejsze wydatki. Nie przemawia do niej argument, że wszystkie dziewczyny mają takie bluzki... Ciągle tylko czegoś ode mnie wymaga - zrób to, zrób tamto, pomóż babci, posprzątaj, ucz się, i tak w kółko. A gdzie mój wolny czas? Moje potrzeby? Od poprzedniego wpisu minęło kilka godzin. Emocje opadły. Zrozumiałam mamę. A wszystko za sprawą babci... Przyszła do mojego pokoju z dwoma kubkami gorącej herbaty, gdy odrabiałam lekcje. Powiedziała mi, że powinnam zrozumieć sytuację mamy. Brak pieniędzy, szczególnie po wrześniowych wydatkach, powinien być dla mnie zrozumiały. Prosiła, bym doceniła to, co mam, bo jak powiedziała, niczego nam nie brakuje, mamy telefony, komputery, pełne ubrań szafy, jesteśmy młode, zdrowe, nie ma co narzekać - mówiła. Zaczęła opowiadać o trudach swojej młodości, która przypadła na lata powojenne, o tym, jak było ciężko, co się jadło. Opowiadała o dwóch spódnicach, które musiała dzielić z siostrą, butach przechodzących ze starszych na młodsze dzieci. O dwuizbowym domu, w którym mieszkały trzy pokolenia: babcia i dziadek, rodzice i troje dzieci... O tym, że gdy podłączono telefon u sąsiadki, niemal cała wieś chodziła oglądać ten wynalazek, a potem korzystać za drobną opłatą. Mimo tych codziennych utrapień wszyscy wzajemnie się szanowali, nie mówiło się o pieniądzach, wolny czas spędzano w gronie rodziny, sąsiadów. Doceniano ciężką pracę i bogactwo natury. A dziś? Tak, babcia ma rację. Dziś każdy ma własny telefon, na dodatek często z dostępem do Internetu, w każdym domu komputer, telewizor, najczęściej nie jeden. Na listy nikt nie czeka tygodniami. Tyle urządzeń do komunikacji, a i tak nikt nie ma czasu, każdy gdzieś pędzi, ciągle czegoś potrzebuje. Trudno się z kimś spotkać poza szkołą czy pracą. A jeśli chodzi o tę bluzkę, już jej nie chcę. Babcia uświadomiła mi, że to bez sensu kupować bluzkę podobną do tych, które nosi większość dziewczyn, lepiej zainwestować w coś oryginalnego, może samodzielnie coś zaprojektować... Ach ta babcia. Na wszystko ma wytłumaczenie i zawsze poprawi humor. A dzisiejsze wspomnienia babci, to najlepsza lekcja historii o czasach, gdy nasze państwo podnosiło się po trudach wojny. To dzięki takim wspomnieniom dziadków poznaję świat, który bezpowrotnie przeminął. Na pewno sytuacja w Polsce w młodości babci nie była najlepsza, ale czy ci ludzie nie byli od nas szczęśliwsi? Za czym my tak gonimy? Co z relacjami międzyludzkimi? Chyba zazdroszczę babci czasów jej młodości... Babcia jest niezwykła. Pomaga nam w codziennych sprawach, ale robi to w taki umiejętny sposób. Nigdy nie podważa decyzji mamy czy taty, ale dyskretnie zmienia nas na lepsze, łagodzi obyczaje, a jej opowiadania skłaniają do różnych przemyśleń... Koniecznie muszę podzielić się tym spostrzeżeniem z mamą.

14.10.2012

Za mną cudowna, rodzinna niedziela. Mama w końcu nie spieszyła się do pracy. Mogliśmy spokojnie porozmawiać, odpocząć od ekspresowego tempa tygodnia. Siadając przy biurku do napisania tych paru zdań, uświadomiłam sobie, że po raz kolejny chcę napisać o mojej rodzinie. Mój pamiętnik staje się chyba rodzinną kroniką, ale nie widzę w tym nic złego. Dziś przeglądałam swoje zdjęcia z dzieciństwa, potem dołączył do mnie dziadek, po nim reszta rodziny zeszła się do salonu, z którego raz po raz dochodziły gromkie wybuchy śmiechu - moje i dziadka. I tak wszyscy domownicy oglądali zdjęcia. Zaczęło się od albumu ze zdjęciami moimi i siostry, a skończyło na czarno-białych fotografiach prababci. Z wyjątkową ciekawością chłonęłam od dziadków kolejne porcje informacji na temat moich przodków sfotografowanych kilkadziesiąt lat temu. Szczególnie zaciekawiła mnie elegancka młoda kobieta, która siedziała na parkowej ławeczce z dwójką małych dzieci: chłopcem i dziewczynką. Uwagę zwracała jej olśniewająca uroda, której dodatkowego uroku dodawał strój: klasyczna garsonka, prześliczna bluzka z koronkowym kołnierzem, zgrabne czółenka i przede wszystkim niesamowity kapelusz w grochy. Kapelusz był oszałamiający! Babcia zauważyła moją fascynację tą kobietą i wyjaśniła, że to jej mama, czyli moja prababcia, a dzieci z tej fotografii to moja babcia we własnej osobie i jej brat Feliks. Jak się okazało kapelusze były wielką pasją mojej prababci. Już od wczesnej młodości kolekcjonowała rozmaite nakrycia głowy, im bardziej oryginalne, tym szybciej je nabywała. Zapytałam, co stało się z kapeluszami prababci, czy może babcia jakiś posiada. Niestety okazało się, że w czasie wojny pradziadkowie stracili swoją kamienicę, a wraz z nią część rzeczy osobistych. I tak ślad po kapeluszach zaginął... W ten sposób poznałam nie tylko historię kapeluszy, ale i część dziejów mojej rodziny. A od dziś prababcia Anastazja już zawsze będzie się mi jawiła jako piękna kobieta w kapeluszu...

Muszę przyznać, że moi przodkowie coraz bardziej mnie inspirują. Postanowiłam, że zakupię piękny kapelusz. Rzecz jasna nie będę paradować w tak eleganckich nakryciach głowy jak moja prababcia, jestem jeszcze za młoda na takie ekstrawagancje, zacznę od fikuśnego kapelusza na lato, takiego z wielkim rondem, który osłoni przed słońcem moje piegowate policzki. Będę w tym kapeluszu paradować podczas upalnych wakacyjnych dni... Ach, ale do lata daleko...

"Kapelusze, kapelusze (kapelusze!)
wyspy szczęścia, które chodzą tam, gdzie ja.
Kapelusze, kapelusze, przed urodą ich panowie chapeau bas! (tak, tak!)
Są zawsze tak piękne i młode i mają swój wpływ na pogodę... ..."
Na na na... :):):)



Fot.: Zbigniew Skawiński

<-- POWRÓT